Pokazałam mojego bloga córce i bardzo ją rozbawiła nazwa Morus dla bloga kulinarnego. No cóż, trudno jest wymyślić nazwę a nawet jak się to uda, to się okazuje, że jest już zajęta. Nazwa powinna jakoś nawiązywać do treści ale zaczynając pisać nie wiedziałam jeszcze dokładnie o czym będę pisała. Na razie wychodzi, że to blog kulinarny ale kto wie co będzie potem. Ponieważ w naszej rodzinie Morus był bardzo ważny, więc to chyba nic złego nazwać bloga jego imieniem. Na zdjęciu nagłówkowym jest już starym psem ale nadal bardzo pięknym.
Wieczorem Dziadek spuszczał Morusa z łańcucha i pies mógł się wybiegać. Babcia z kolei dbała, żeby micha była dobrze zaopatrzona.
Pomimo pokaźnych rozmiarów i groźnego wyglądu, w stosunku do nas był uosobieniem łagodności. Chociaż niestety był również mordercą kur i królików oraz pogromcą kotów. Dopiero na starość nieco złagodniał i zaprzyjaźnił się nawet z kotką, którą w młodości usiłował zjeść.
Na zdjęciach wydać też naszego Dzikusa dla którego Morus był prawdziwym mentorem. Polubili się od pierwszego wejrzenia.