sobota, 25 lutego 2017

Morus

Pokazałam mojego bloga córce i bardzo ją rozbawiła nazwa Morus dla bloga kulinarnego. No cóż, trudno jest wymyślić nazwę a nawet jak się to uda, to się okazuje, że jest już zajęta. Nazwa powinna jakoś nawiązywać do treści ale zaczynając pisać nie wiedziałam jeszcze dokładnie o czym będę pisała. Na razie wychodzi, że to blog kulinarny ale kto wie co będzie potem.  Ponieważ w naszej rodzinie Morus był bardzo ważny, więc to chyba nic złego nazwać bloga jego imieniem. Na zdjęciu nagłówkowym jest już starym psem ale nadal bardzo pięknym.
Należał do dziadków mojego męża. Był psem łańcuchowym i mieszkał w budzie. Wtedy było to jeszcze dozwolone. Oczywiście buda była solidnie zrobiona przez Dziadka a w środku był siennik.
Wieczorem Dziadek spuszczał Morusa z łańcucha i pies mógł się wybiegać. Babcia z kolei dbała, żeby micha była dobrze zaopatrzona.

  Pomimo pokaźnych rozmiarów i groźnego wyglądu, w stosunku do nas był uosobieniem łagodności. Chociaż niestety był również mordercą kur i królików oraz pogromcą kotów. Dopiero na starość nieco złagodniał i zaprzyjaźnił się nawet z kotką, którą w młodości usiłował zjeść.





 Na zdjęciach wydać też naszego Dzikusa dla którego Morus był prawdziwym mentorem. Polubili się od pierwszego wejrzenia.

wtorek, 14 lutego 2017

Schab ze śliwkami i czosnkiem

To już kolejny schabowy przepis ale tak wyszło. Pomyślałam sobie, że na razie i tak nikt tego bloga nie czyta, więc trzeba umieścić tu przepisy, które przydadzą się moim dzieciom. Będą mieć wszystkie w jednym miejscu.
Schab ze śliwkami nadaje się świetnie zarówno do kanapek jak i na obiad. Pasują do niego ziemniaki, kluski kładzione czy makaron plus oczywiście surówka. Przepis jest bardzo prosty.

Składniki:
1 kg schabu,
główka czosnku,
garść suszonych śliwek,
łyżeczka soli,
łyżeczka kminku.


Umyty schab obkrajam z nadmiaru tłuszczu. Ząbki czosnku kroję wzdłuż na pól. Wyciągam na stół suszone śliwki. Najlepsze są suszone węgierki. Śliwki wędzone są miękkie i się mażą no i oczywiście mają specyficzny wędzony zapach. Stosuję je tylko wtedy, gdy nie mam suszonych. Nożykiem nakłuwam schab i w powstałe w ten sposób dziury wkładam śliwki i czosnek.










 Następnie posypuję solą i kminkiem. Tak przygotowany schab piekę w szybkowarze lub w garnku z grubym dnem. Najpierw rumienię go na odrobinie tłuszczu. Mogą to być skrawki obkrojone na początku lub jakiś inny tłuszcz. Tym razem użyłam oleju kokosowego.
 












Jak już obsmażę mięso ze wszystkich stron to dolewam troszkę wody, wrzucam parę śliwek i resztę czosnku, czasem też dodaję listek laurowy i przykrywam. Co około 15 - 20 minut obracam i sprawdzam długim widelcem czy mięso jest już miękkie.  


Upieczony schab można podać do obiadu lub ostudzić i kroić do chleba. Z wytworzonego w trakcie pieczenia sosu po ostudzeniu tworzy się pyszna galaretka.


poniedziałek, 6 lutego 2017

Pierogi z botwinką i kaszą gryczaną

Kiedyś  kupiłam twarożek typu włoskiego i tak sobie leżał w lodówce aż się okazało, że niedługo upłynie termin przydatności do spożycia. Żeby się nie zmarnował, wrzuciłam go do zamrażalnika. W szafce miałam ostatni woreczek kaszy gryczanej. W zamrażalniku leżał jeszcze woreczek śniadaniowy botwinki. No i się okazało, że mam składniki na farsz. Co prawda zazwyczaj używam do  farszu sera typu feta ale twaróg też może być.
 Ciasto na pierogi niestety nie jest moja specjalnością. Najczęściej wychodzi mi za twarde. Ciężko się wałkuje i słabo się lepi. Korzystam z różnych przepisów. Ostatnio z takiego na bazie 3 szklanek mąki zalewanej gorącą wodą i odrobiną zimnej, gdzie po wymieszaniu składników trzeba odczekać 20 minut i następnie po wyrobieniu ręcznym znów odczekać 20 minut. Ten czas można akurat wykorzystać na zrobienie farszu.
Ugotować woreczek kaszy gryczanej. Pokruszyć paczkę fety lub innego twarożku. Posiekać duży pęczek botwinki i ugotować w małej ilości osolonej wody z dodatkiem soku z cytryny. Ja przygotowałam taka botwinkę latem i teraz tylko ją rozmroziłam. Wszystkie składniki wymieszać, dodać 2-3 ząbki czosnku przeciśniętego przez praskę i roztartego na miazgę z z solą. Można jeszcze dodać pieprz, ewentualnie dosolić, jeśli zamiast fety użyto twarogu. 
Ciasto wyszło mi tym razem jako tako a pierogi całkiem OK, chociaż nie są zbyt wyrównane pod względem wielkości. Zazwyczaj pierwsze wychodzą mi małe a następne już większe mimo, że są odciskane tą samą szklanką. Jak robię uszka na święta to też mi tak wychodzą, na początku małe a potem duże. Na szczęście liczy się smak a nie wielkość.
Po ugotowaniu pierogi mają piękny różowy kolor. Podawać je można z przysmażoną cebulą, ze skwarkami lub ze śmietaną.